„Kaczyński kłamie w sprawie zagłuszania pielęgniarek" - wykrzykiwały z ekranu TV prezenterki Superstacji, które w zagłuszarkowej histerii przebiły jnawet TVN24. Afera z zagłuszarką, której zabójcze promieniowanie elektromagnetyczne - zdaniem przedstawicieli rządzącej partii i sekundujących im dyspozycyjnych dziennikarzy tudzież blogerów S24 - mogło spowodować nieodwracalne zmiany u okupujących Kancelarię Premiera pielęgniarek, okaże się zapewne jeszcze bardziej żałosnym, przemokniętym kapiszonem niż ostatnie popisy niekompetencji liderów PO. Mam na myśli postawienie ministra Macierewicza przed Trybunałem Stanu przez genialnego konstytucjonalistę posła Chlebowskiego, czy też gwiezdne wojny ministra Klicha, który postawił na nogi siły zbrojne w sytuacji wyimaginowanego zagrożenia wewnętrznego, które nawet gdyby okazało się realne, to i tak odpowiednie działanie pozostawałyby w kompetencji MSW.
Czy można sobie wyobrazić bardziej żenujący przejaw ignorancji władzy? Okazuję się, że można: prokuratura wszczęła śledztwo we wspominanej na wstępie sprawie. Ma zbadać, czy mogło dojśc do zagrożenia życia i zdrowia pań bezprawnie zajmujących siedzibę administracji państwowej. Jest oczywiste, że sam fakt złamania prawa przez okupantki nie będzie przedmiotem śledztwa. Jak zwykle oskarżonym będzie ten, kto próbował przywrócić porządek w powierzonej mu instytucji państwowej, czyli premier Kaczyński. Nie pierwszy to i nie ostatni przypadek, w którym naszemu wymiarowi sprawiedliwości myli się przestępca z ofiarą.
Jednak obowiązująca obecnie doktryna w zakresie stosowania prawa nie będzie przedmiotem moich rozważań, a to z tej racji, iż nie czuję się do tego powołany. Zajmę się natomiast zagadnieniem, które jest mi bliskie z tytułu zainteresowań zawodowych, a mianowicie oddziaływaniem pola elektromagnetycznego na organizm ludzki w kontekście wspomnianej afery. Czy na skutek domniemanego zagłuszania mogło dojść do zagrożenia zdrowia pielęgniarek?
Proszę sobie wyobrazić, że telefon komórkowy systemu GSM/DCS w trakcie rozmowy emituje mikrofale o mocy około 1W w paśmie 1800 MHz w obszarach wielkomiejskich oraz 900 MHz - w pozostałych. O oddziaływaniu tych fal na organizm decyduje gęstość mocy mikrofalowej, czyli moc przypadająca na jednostkę powierzchni, która w miejscach dostępnych dla ludzi nie powinna przekraczać wartości 0,1 W/m2. Załóżmy dla skoncentrowania uwagi, że mamy do czynienia z promieniowaniem izotropowym, jednakowym we wszystkich kierunkach. W takim przypadku miejscem geometrycznym punktów o wartości gęstości mocy 0,1W/m2 wokół telefonu, nadającego z mocą 1W będzie sfera, czyli powłoka kulista o powierzchni 10 m2 ( 1W / 10 m2) i - jak łatwo obliczyć (S = 4* PI *R2) - promieniu 0,9 m.
Telefony GSM/DCS nie promieniują jednak izotropowo, lecz kierunkowo, przy czym moc wypromieniowana w kierunku abonenta jest kilka razy niższa niż w kierunku przeciwnym. Aczkolwiek w przybliżeniu możemy przyjąć, że wartość graniczna gęstości mocy może wystąpić do 10 cm od klawiatury czy wyświetlacza telefonu. Wynika stąd, że większa część mózgu abonenta komórkowego znajduje się w zasięgu podwyższonego promieniowanie mikrofalowego.
Skoro nasz telefon komórkowy stanowi aż takie zagrożenie dla naszego zdrowia, to jakiego można się spodziewać po słynnej zagłuszarce premiera Kaczyńskiego, w bestialski sposób użytej przeciwko bezbronnym pielęgniarkom - wykoncypują jedynie słusznie myślący politycy PO wespół ze swoim zapleczem medialnym, blogerów S24 nie wyłaczając. Będą zapewne przekonani, że te panie były katowane promieniowaniem o gęstości mocy mikrofalowej znacznie przekraczającej 1W/m2.
Otóż w serwisie telekomunikacyjnym TELIX (http://www.telix.pl/artykul/zagluszacze-sygnalu-gsm-0,1115.html) możemy przeczytać o najnowszym osiągnięciu w dziedzinie zagłuszania: „C-Guard w wersji "high power" ma moc 10 W i potrafi zagłuszyć wszystkie sygnały sieci komórkowych w promieniu 200 m." Warto wspomnieć, że przytoczony artykuł traktuje o rozporządzenieu rządu francuskiego o dopuszczeniu tego typu sprzętu do użytku w czasie koncertów, spektaki teatralnych i seansów filmowych. Dobrze Państwo widzą: do sparaliżowania sieci GSM/DCS w promieniu 200 m wystarczy jedynie 10W. Ile zatem potrzeba do zagłuszenia telefonów w promieniu 20m? Nie dziesięć razy mniej, lecz 100 razy mniej, bo gęstość mocy, która także decyduje o skuteczności zagłuszania maleje nie liniowo, lecz z kwadratem odległości. Wystarczy jedynie 0,1W, czyli 10 razy mniej niż promieniuje trzymany przy uchu telefon.
Zważmy jednak, że porównaliśmy tylko bezwzględną wartość mocy promieniowanych przez obydwa źródła, a nie ich gęstość, która decyduje o oddziaływaniu mikrofal na otoczenie. Jak zatem będzie się ona kształtować w przypadku zagłuszarki o mocy 0,1 W, biorąc pod uwagę fakt, iż mogła się ona znajdować w odległości 5 m od domniemanej, potencjalnej ofiary. Izotropowo będzie to jedynie 0,0003 W/m2, czyli 300-krotnie mniej niż w przypadku telefonu, zaś przy uwzględnieniu kierunkowej charakterystyki promieniowania możemy tę wartość oszacować na maximum 0,001 W/m2 - 100 razy mniej niż telefon.
Czy prokurator będzie ścigał te pielęgniarki, które rozmawiając przez komórki naraziły siebie i swoje koleżanki na stukrotnie wyższe niebezpieczeństwo niż zagłuszarka premiera? Nie, nie będzie. Nie będzie też ścigał polityków PO ani ich zaplecza medialnego za robienie ludziom wody z mózgu i to znacznie efektywniej niż - jak wykazałem - promieniowanie mikrofalowe komórek, o zagłuszarce premiera nie wspominając. Będzie natomiast ścigał byłego premiera i jego ministrów, niezależnie od wykazanej powyżej absurdalności zarzutów, a dzieje się tak dlatego, że z nadejściem rządów Platformy zaczęła obowiązywać unikalna w skali światowej doktryna prawa podmiotowego, a nie przedmiotowego. Nie jest ważne przestępstwo, lecz sprawca czegokolwiek, niekoniecznie czynu zabronionego prawem. Na pocieszenie dodam, że ten stan rzeczy potrwa tylko do czasu odejścia z życia publicznego ludzi wierzących i niemyślących, o których wielokrotnie w S24 pisałem i zapewne jeszcze nieraz napiszę.