O tym, że funkcjonariusze "GW" po swojemu rozumieją polski interes narodowy, wiemy od lat, o tym, że konstruują nowomowę zgodnie z wzorcami nowej politgramoty, także wiemy, o tym, że nie rozumieją języka polskiego, można się przekonać z artykułu W. Załuski, który zatytułowany jest w stylu godnym odnotowania: "Intelektualiści PiS obronią polonizm" (http://www.gazetawyborcza.pl/1,75248,4982138.html).
Dla kogoś, kto czasami korzysta ze "Słownika języka polskiego" określenie "polonizm" oznacza (nie wchodząc w szczegóły) jakieś zapożyczone z naszego języka wyrażenie funkcjonujące w innym języku (np. niemieckim). Analogicznie w polszczyźnie występują anglicyzmy. Może Załusce z nadmiaru politgramoty na spotkaniach redakcyjnych "GW" tak się zmysły pomieszały i pojęcia, że mówi polonizm, a myśli: polonizacja? To by nawet było wytłumaczalne z punktu widzenia Agory ("tako rzecze Agora SA"), która redefiniuje nie tylko polszczyznę, ale i polską kulturę aż po fundamenty, konstruując jakąś jej zadziwiającą mutację, jeśli nie parodię.
Ale podejrzewam, że nie. Załusce chodzi o to, że przedstawiciele środowiska naukowo-akademickiego, którzy ośmielili się poprzeć PiS (tfu, na psa urok!), a przecież nikt racjonalnie myślący oszołomstwa popierać nie powinien (takie rzeczy wiedzą dzieci czytające "GW"), szermują czasami hasłami "antypolonizmu", który szerzony jest np. przez takiego J. T.Grossa, "historyka nowej generacji", jak moglibyśmy powiedzieć. Skoro zwalczają antypolonizm, to czego mogą bronić? Zgodnie z logiką Załuskiego - bronią polonizmu.
Można przypuszczać, że Załuska dobrze wie, że czegoś takiego, jak polonizm w tym znaczeniu, w jakim konstruuje je funkcjonariusz "GW" nie ma, ale czyż nie można się posłużyć wzorcami logiki walki z czasów marksizmu, kiedy to zwalczani byli "syjoniści"? Oczywiście wzorzec dobry, tylko trzeba go przykroić zgodnie z aktualną mądrością etapu. Analogicznie do "syjonizmu" - "polonizm" jako zapewne jakaś forma nacjonalizmu, z którym, "GW" walczy od samego zarania swoich dziejów. To już brzmi znajomo. Wprawdzie na spotkaniu naukowców z politykami PiS-u nie słychać było żadnych wypowiedzi "ksenofobicznych", ale czyż czujny funkcjonariusz nie powinien chuchać na zimne?
Powinien. Zwłaszcza że nieszczęsnego sformułowania użył sam J. Kaczyński:
"Formuła III RP była efektem kryzysu polskiej inteligencji - mówił (...). - Ten zaś wynika z kryzysu polonizmu, poczucia narodowej przynależności."
O ile jednak były premier użył tu, sądzę, swoistego skrótu myślowego, o tyle Załuska wyłapawszy czujnie niebezpieczne słowo ("myślozbrodnia"?), natychmiast umieścił je w centrum przesłania "intelektualistów PiS", jak się w tytule tekstu wyraził. Być może takie rozwiązanie nasunęły mu krytyczne głosy prof. prof. Z. Krasnodębskiego i A. Nowaka tyczące się ideologii europeizmu, czyli (jak ja to rozumiem) konstruowania superpaństwa na drodze konsekwentnego pomniejszania roli wspólnot narodowych.
Dla Załuski oczywiście kwestia kryzysu tożsamości narodowej w Polsce nie jest jakimś szczególnym problemem, ponieważ nawet gdyby takie zjawisko zachodziło, to "GW" jako organ antyfaszyzmu i europeizmu uznałaby je za coś pozytywnego, - wszak kultywowanie tożsamości narodowej prowadzi w Polsce do antysemityzmu i nacjonalizmu, więc im szybciej ta tożsamość ulegnie rozkładowi, tym lepiej. Autor relacji w "GW" przywołuje postulaty sformułowane przez prof. R. Legutkę: "silne państwo republikańskie", "nowa polityka historyczna" i tworzenie wielu ośrodków intelektualnych przeciwstawiających się liberalno-lewicowej ofensywie - czyni to jednak bez komentarza, co można odczytywać tak, że nie za bardzo ma tu się do czego przyczepić. Jeśli zaś te postulaty stanowią jakieś istotne elementy "polonizmu", to chyba nie taki on straszny, jak go Załuski maluje?
Straszne pewnie jest to, że z takim programem "intelektualiści PiS" chcą się jeszcze pakować do umysłów młodzieży, o której przecież doskonale wiemy, że gremialnie poparła PO, czyli partię, która zapewniała młodzież, że w Polsce będą płace jak w Zachodniej Europie. Załuska kończy swój tekst dość enigmatycznie, przywołując jeszcze wypowiedź Legutki:
"- Doszło do swoistej uzurpacji słowa "inteligencja" i pewna część tego środowiska uznała się za jedynych i wyłącznych przedstawicieli środowiska. Zakrzyczała - mówiąc brutalnie - resztę. Zakrzyczeni już mieli dość i postanowili się spotkać."
Czyżby Załuska chciał przez to powiedzieć, że "intelektualiści PiS", którzy zamierzają "bronić polonizmu" zaczną teraz krzyczeć?