Film

Et vous êtes pour l’avortement ? Envoyer à un ami Envoyer à un ami Lien permanent Envoyer à un ami Envoyer à un ami 104 réactions à “Et vous êtes pour l’avortement ?”

Free Your Mind: Najnowsze informacje

Łukasz Schreiber: Najnowsze informacje

Leszek Czajkowski - Śpiewnik oszołoma

niedziela, 2 marca 2008

Mularczyk (PiS): Podejrzewam chęć "ukręcenia łba" sprawie Mirosława G.


ksta 02-03-2008, ostatnia aktualizacja 02-03-2008 16:22

Odsunięcie prokuratora Marcina Urbaniaka od sprawy Mirosława G. jest dla posła Arkadiusza Mularczyka (PiS) "wyraźnym sygnałem, że ministrowi Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu nie zależy na szybkim wyjaśnieniu sprawy warszawskiego kardiochirurga".

To "skandal i podejrzenie o chęć ukręcenia łba sprawie dr. Mirosława G." - uważa Mularczyk.

- Nie wiadomo, kto przejmie sprawę, nie wiadomo, ile czasu zajmie nowemu prokuratorowi, jeśli takowy oczywiście zostanie wyznaczony, zapoznanie się z aktami - oświadczył poseł.

Poseł PiS pyta, "czy tworzy się nieformalny układ obrońców dr. G., w skład którego wchodzą m.in. minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski oraz prof. Andrzej Zoll, który publicznie bronił dr. G."

"Gazeta Wyborcza" podała w sobotę, że delegowany do stolicy prokurator Prokuratury Rejonowej w Kaliszu Marcin Urbaniak - który prowadził śledztwo przeciwko dr. Mirosławowi G., stracił stanowisko w prokuraturze wyższego szczebla.

- Prokurator krajowy nie uwzględnił naszego wniosku o przedłużenie mu delegacji - powiedział "GW" szef Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Andrzej Janecki.

Gazeta podała, że "z wydziałów śledczych prokuratur okręgowych wycofywani są asesorzy i delegowani prokuratorzy bez doświadczenia, którzy trafili tam za ministra Zbigniewa Ziobry".

- Delegacje do prokuratur wyższych szczebli były praktyką w prokuraturze od lat. Za rządów Ziobry praktyka ta została rozbudowana. Część delegacji służyć mogła kontroli nad wrażliwymi politycznie śledztwami (...) Inne awanse mogły służyć promowaniu miernych, ale wiernych - podała "GW".

- Nowa ekipa w ministerstwie z tą praktyką postanowiła skończyć. Polecenie wydał prokurator krajowy Marek Staszak. Przed asesorami i większością prokuratorów z najkrótszym stażem szybki awans został zamknięty - dodano na łamach gazety.

Piątkowa "Rzeczpospolita" podała z kolei, że warszawscy prokuratorzy chcą, by niemiecki biegły, prof. Roland Hetzer z Centrum Serca w Berlinie, uzupełnił swoją opinię w sprawie kardiochirurga Mirosława G.

Według dziennika - powołującego się na rzeczniczkę prokuratury Okręgowej w Warszawie, Katarzynę Szeską - prokuratorzy dostarczyli Hetzerowi dokumentację medyczną pacjentów kardiochirurga i poprosili go o przygotowanie do 10 marca ekspertyzy uzupełniającej.

- Zdaniem śledczych jego opinia z jesieni ubiegłego roku jest niejasna. Zadali więc 14 dodatkowych pytań. Dotyczą dwóch pacjentów kardiochirurga: Jerzego G., któremu lekarz przeszczepił serce (w związku ze śmiercią tego chorego dr G. ma zarzut zabójstwa), oraz Floriana M., w którego ciele po operacji pozostał gazik - poinformowała "Rzeczpospolita".

Jak przypomniał dziennik, niemiecki biegły w swojej głównej opinii - uznanej za niejasną - nie potwierdził oceny prokuratorów, że "decyzja o przeszczepie w przypadku Jerzego G. była niewłaściwa, ponieważ pacjent miał zapalenie płuc". Hetzer nie dopatrzył się ponadto bezpośredniego związku pozostawienia gazika w ciele Floriana M. ze śmiercią chorego.

Mirosława G. zatrzymano w lutym 2007 w szpitalu MSWiA w Warszawie. Jest formalnie podejrzany o zabójstwo pacjenta, mobbing, znęcanie się nad osobą najbliższą; przedstawiono mu też 45 zarzutów korupcyjnych opiewających na kwotę ok. 50 tys. zł.

Zatrzymanie lekarza było filmowane i pokazane potem w stacjach telewizyjnych, po emisji na wspólnej konferencji prasowej Ziobry i szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Ich wypowiedzi wywołały potem publiczną dyskusję o "teatralizacji" czynności procesowych i wykorzystywaniu ich w propagandowych celach.

G. w maju 2007 opuścił areszt, gdy Sąd Apelacyjny w Warszawie podtrzymał decyzję sądu I instancji, który wyznaczył kaucję w wysokości 350 tysięcy zł i zezwolił, by lekarz po jej wpłaceniu wyszedł na wolność. Sąd uznał bowiem, że mimo pięciu miesięcy śledztwa nie wykazano, by zachodziło "duże prawdopodobieństwo", iż G. umyślnie zabił pacjenta.

Źródło : PAP