Film

Et vous êtes pour l’avortement ? Envoyer à un ami Envoyer à un ami Lien permanent Envoyer à un ami Envoyer à un ami 104 réactions à “Et vous êtes pour l’avortement ?”

Free Your Mind: Najnowsze informacje

Łukasz Schreiber: Najnowsze informacje

Leszek Czajkowski - Śpiewnik oszołoma

poniedziałek, 5 listopada 2007

Tusk potrzebuje alibi dla braku cudu

Tusk potrzebuje alibi dla braku cudu
Autor: Galba , Sat 03 Nov 2007 08:37 PM CET

Donald Tusk idzie na otwartą konfrontację z Prezydentem i opozycją. Prowokacyjne ruchy w stosunku do Lecha Kaczyńskiego, absurdalne sugestie skierowane do ustępującego premiera, irytujące antykomunistów pochwały "heroizmu" SBeckiej agentury. Wyraźnie widać, że nie o zgodę chodzi przyszłemu premierowi.

Jeśli nie o zgodę, to o co?

Tusk wie, że nakłamał w kampanii bardziej niż Miller w 2001 r. Zdaje sobie sprawę z tego, że te ogromne masy, które zagłosowały na PO 21 października niedługo przestaną żyć euforią wywołaną pogonieniem strasznych PiSowców i będą domagać się konkretnych zmian zawartych symbolicznie w haśle "wkrótce będzie jak w Irlandii". Nie ma też złudzeń: cudów nie ma albo, wersja bardziej optymistyczna, zdarzają się, ale niezbyt często. Dlatego Tuskowi potrzeba konfliktu. Zwarcia, które będzie stanowiło poręczne usprawiedliwienie dla braku namacalnych sukcesów na miarę złożonych obietnic.

Zapytany o niespełnione obietnice chce móc odpowiedzieć: "tak, moi kochani, wiem, że już wkrótce miały powstać tysiące kilometrów autostrad a dobrze opłacani lekarze, pielęgniarki i nauczyciele mieli zajmować się naszymi dziećmi, które w drodze do szkoły (świetnie wyposażonej) mieli chronić fantastycznie wynagradzani policjanci, tak właśnie miało być i byłoby gdyby nie ten szkodnik Prezydent i wspierająca go opozycja".

Stąd choćby dzisiejszy kompletnie bezsensowny apel Tuska dotyczący nieutrudniania mu tworzenia rządu. Przywódca PO prosi Prezydenta i premiera by pierwszy z nich szybko powołał go na urząd a drugi ustąpił gdy tylko będzie taka możliwość. Napisałem "bezsensowny" bo Jarosław Kaczyński już dawno zapowiedział, że poda rząd do dymisji na pierwszym posiedzeniu Sejmu a Lech Kaczyński równie dawno oświadczył, że nowego premiera wskaże bezzwłocznie, gdy pojawi się taka możliwość. Po co więc Tusk apeluje o coś, co i tak już zostało zapowiedziane? By rzucać podejrzenia, tworzyć atmosferę przepychanki, elektryzować swój elektorat zapowiedzią jakiegoś niesprecyzowanego oporu ze strony przegranego PiS.

Tusk naciska na Prezydenta, pogania premiera (mimo, że wg Konstytucji ten rezygnacji złożyć jeszcze nie może), sugeruje straszne opóźnienia w tworzeniu rządu i prezentuje swoją wielką determinację. Równocześnie przerywa pracę nad składem gabinetu i jedzie na wycieczkę do Anglii. Trudno o lepszy dowód, iż ów pośpiech to wyłącznie gra na uzyskanie medialnego efektu rozwijającego się konfliktu (przyjazne nowemu reżimowi media pomogą w kreacji).

Dlatego też Tusk upiera się przy bezsensie jakim jest uniemożliwienie Prezydentowi zajrzenia do umowy koalicyjnej PO-PSL. Bo jaki racjonalny powód może usprawiedliwiać tę odmowę? Czy będzie w tym dokumencie coś, czego nie powinna dowiedzieć się głowa państwa? Jeśli tak, to wyborcy powinni zacząć się bać – w końcu jeśli są to treści niedostępne dla Prezydenta to i dla zwykłych wyborców też. A skoro tak, to warto się zastanowić cóż tak wstydliwego chcą ukryć koalicjanci? Oczywiście prawda jest taka, że niczego w tym dokumencie kryć nie trzeba gdyż będzie to zbiór ogólników i pustych haseł… ale powód do awantury jest przedni (i dlatego trwanie przy tym postulacie jest, z kolei, bez sensu z punktu widzenia Prezydenta).

Tusk wie, że im bardziej zepsuje atmosferę na początku kadencji, tym większe będą kwasy w trakcie jej trwania. I o to, jak już pisałem, chodzi – by niepowodzenia móc zwalać na czynniki od Tuska niezależne.

Czy ta strategia zda egzamin? Na razie Tuskowi wychodzi. Wystarczy poczytać komentarze jakie w Internecie zamieszczają zwolennicy nowego reżimu. Łykają wszystkie bzdurne opowiastki o Kaczorach szykujących zamach stanu, łamanie Konstytucji, bezkresne przeciąganie terminów, itd. Niektórzy nawet już chcą usuwać Prezydenta z urzędu ("bo szykuje przewrót").

Jak powinni zachować się szturchani przez Tuska politycy? Moim zdaniem Prezydent i odchodzący premier nie powinni pozwalać mu na tę grę. Błędem jest ostentacyjne prezentowanie niechęci, jaką obaj darzą lidera PO. To zdecydowanie ułatwi mu późniejsze sprzedanie jego wersji wytłumaczenia niepowodzeń rządu ("widzieliście – nawet nie chcieli mnie wpuścić do gabinetu a co tu mówić o pomocy w naprawie państwa"). Na ponaglenia obaj powinni ze stoickim spokojem odpowiadać: "podpisane papiery czekają w kancelarii, gdy nadejdzie termin wskazany w Konstytucji, wtedy wyjadą z szuflady na biurko Marszałka Sejmu, tymczasem prosimy spokojnie pracować nad programem rządu i nie trwonić energii na awantury". Obecna, bardziej od proponowanej przeze mnie konfrontacyjna postawa premiera (o Prezydencie ciężko mówić, bo w zasadzie milczy) z pewnością pasuje Tuskowi.

Bez końca jednak tej taktyki Tusk z jednakowym powodzeniem stosować nie może. Rząd definiujący się w opozycji do poprzedniego może skutecznie kupować publikę przez parę pierwszych miesięcy. Potem przyjdzie zniechęcenie a po nim złość spowodowana brakiem obiecanych cudów. Wtedy już żadne wykręty nie pomogą. A Tusk przecież doskonale wie, że przeholował z obietnicami…

Pytanie kiedy ta świadomość dotrze do wyborców? I jak bardzo ich ona zaboli?