Marszałek Niesiołowski vel Chrystus
Niesiołowski wodzem, Niesiołowski królem...
To parafraza znanej kościelnej pieśni "Chrystus wodzem, Chrystus królem." Jezusa Chrystusa uwielbiam - jak każdy twardy katol - a Stefana Niesiołowskiego /od dzisiaj wicemarszałka Sejmu RP/ jakoś nie potrafię. Wybacz mi, Panie, moją małostkowość i zupełny brak miłosierdzia w tym względzie. Wiem, że to niechrześcijańskie bardzo. Cóż, człowiek jam niewdzięczny, grzeszny i słaby.
Swoją grzeszność uświadomiłem sobie głęboko w momencie, gdy Bogdan Zdrojewski porównał Niesiołowskiego do Chrystusa. Nawet zazdrość poczułem, że nie ja jestem autorem tej filipiki. Jasna cholera, toż pan Stefan to wierna "kopia Mistrza", źródło łask wszelakich...
Te same ręce błogosławiące prosty lud, ta sama postawa człowieka głębokiej modlitewnej refleksji - u pana Stefana tak głębokiej, że aż jej nie widać - a nade wszystko - identyczne Chrystusowe pełne ciepła, dobroci, sympatii, zrozumienia, miłosierdzia, miłości, otartości, tolerancji spojrzenie. I jeszcze uśmiech niczym na portrecie Giocondy - tajemniczy i wyrozumiały, którym pan Stefan obdarza wszystkich z poczuciem misji i wyższości nad światem ludzkich pożądań i namiętności. Te są mu obce. I słowa, słowa, słowa płynące z ust nowego wicemarszałka niczym strumień pitnego miodu, zdrój wody żywej, głos Oblubienicy tęskniącej za Oblubieńcem... Ach!
Niektórzy zwą uśmiech pana Stefana grymasem Mefista, ale kto słuchałby prostaczków i durniów. Wystarczy, że poseł Zdrojewski zaczerpnął ze zdroju mądrości swojej i porównał, i powiedział, i pobłogosławił. Bez wątpienia jest to fakt medialny, otwierający nowy rozdział III RP-bis. Dziękujemy Ci, Geremku!
A miałem posła Zdrojewskiego za polityka ważącego słowa. Rozumiem jednak, iż przy wielkości i charyzmie namaszczonego wicemarszałka trudno opanować emocje. Działa tu syndrom wielkości. - A nuż, przy blasku bijącym od Ciebie, Stefanie, i ja się ogrzeję - pomyślał Boguś.
O opinię należałoby spytać samego wywołanego do tablicy - Jezusa Chrystusa - ino, że nasz Pan Zbawiciel pewnie się takimi zabawami głupiego ludu nie zajmuje. Skoro swego czasu nie interweniował po wyborze Andrzeja Leppera na marszałka, to nie będzie tego robił i teraz, no nie?
Tym bardziej że Andrzej Lepper, któremu słoma będzie wystawać z butów do końca życia /taka skaza genetyczna, niestety/, zdołał w jakiś cudowny sposób powściągnąć swój prostacki jęzor kierownika PGRu i organizatora barykad, a profesor Niesiołowski odwrotnie - mając wykształcenie, tytuł i piękną kartę antykomunistyczną - postanowił trafić pod strzechy i tak się tym przejął, iż nie zauważył, że używa języka kloacznego, przy którym trzeba zatykać nie tylko uszy, ale i nos, bo śmierdzi.
Lepper i Niesiołowski, czyli zachowanie równowagi - jak w naczyniach połączonych.
Szczęść Stefanie... o, pardon - Szczęść Boże!
